TURCJA 2008

wyjazd do Turcji w ramach programu Socrates Comenius Nasza przygoda z Turcją rozpoczęła się 19. października, kiedy to wyleciałyśmy z katowickich Pyrzowic do Frankfurtu. To był nasz pierwszy lot samolotem - po nim zgodnie uznałyśmy, że zostaniemy stewardessami ;). Następnie leciałyśmy do Istambułu, gdzie nastąpił pierwszy kontakt z okoliczną ludnością. Trzeba przyznać, że nasze pierwsze wrażenie o nachalnych tureckich mężczyznach usilnie próbujących nam pomóc (Wygodniej?, Szybciej?, Taniej?), nie było zbyt dobre. Na szczęście szybko się od nich uwolniłyśmy i wyruszyłyśmy autobusem do oddalonego o ok. 250 km Edirne.

Zaraz po przyjeździe rozdzieliłyśmy się i wraz z naszymi nowymi rodzinami, które powitały nas wyjątkowo życzliwie, pojechałyśmy do miejsc mających być przez najbliższy tydzień naszymi domami. Od razu zaaklimatyzowałyśmy się w luksusowym mieszkaniu i willi z basenem ;). Dziewczyny nas goszczące okazały się bardzo miłe i gościnne, szybko więc nawiązałyśmy z nimi dobry kontakt.

Dzień drugi to powitanie ze szkołą dziewcząt - Edirne Koleji. Jest to prywatne liceum na wysokim poziomie. Budynek bardzo nam się spodobał (znajdowała się tam nawet kawiarnia dla uczniów). Każdego dnia uczestniczyłyśmy w kilku lekcjach języka angielskiego, a także tureckiego czy historii. Następnie złożyłyśmy oficjalną wizytę kuratorowi oświaty Edirne.

Codziennie od 16.00 (wtedy kończą się lekcje) miałyśmy czas wolny ;). Były więc spotkania z tureckimi rówieśnikami, wizyty w centrach handlowych, koncerty i dyskoteki ;). Usposobienie tamtejszej młodzieży bardzo nam przypadło do gustu i bez problemów bawiłyśmy się z nimi niczym ze starymi znajomymi.

Trzeciego dnia zwiedzałyśmy piękne Edirne, byłyśmy w meczecie, co było dla nas bardzo ciekawym doświadczeniem. Odwiedziłyśmy muzea, np. muzeum szpitalne, którego eksponaty niewątpliwie nas zainteresowały.

Kolejny dzień to wycieczka do jaskini Dupnisa i grill w jej pobliżu. Spotkanie to miało miły charakter i luźną, rodzinna atmosferę, a jedzenie bardzo nam smakowało ;).

Ostatni dzień w mieście to wizyta u burmistrza, pożegnanie z uczniami Edirne Koleji i ostatnie zakupy ;). Myśl, że już więcej nie będziemy się poruszać miejscowymi autobusami, jeść lodów w Kipie (centrum handlowe), wygłupiać się rozmawiając w czterech językach i już żadne studentki nie będą robiły nam zdjęć podczas tak niecodziennych czynności jak jedzenie hamburgerów czy picie coli (chociaż nie, to było trochę irytujące ;P) była trudna do zniesienia...

Wczesnym piątkowym rankiem wyjechałyśmy z Edirne. Pożegnanie z rodzinami nie obyło się bez łez ;). Bardzo się do nich przywiązałyśmy przez ten tydzień, no i byłyśmy wdzięczne za liczne prezenty (którymi zapchali mi całą walizkę) oraz za dodatkową torbę ;). Nasza rada dla Was: zawsze bierzcie dodatkową torbę do Turcji ;P.

W Istambule zanim dotarłyśmy na lotnisko, podziwiałyśmy most łączący europejską i azjatycką część stolicy oraz inne ciekawe miejsca. Niestety w końcu musiałyśmy wsiąść w samolot i wrócić do kochanych Gilowic ;)

Przygotowanie:
Agata i Ania
© LO Gilowice